niedziela, 30 października 2016

1. Kierunek Hogwart!

Lily usiadła na wielkim kufrze. Zaczęła się zastanawiać, czy na pewno wszystko wzięła. W końcu jedzie po raz kolejny do Hogwartu. Zdążyła się już stęsknić za szkołą, do której nie uczęszczała przez długie dwa miesiące. W tym roku czeka ją bardzo dużo nauki, bowiem znajduje się w piątej klasie, co oznacza  jedno – SUMy. Już stresowała się na myśl o egzaminach, chociaż nie miała po co, bo mimo że była mugolskiego pochodzenia, to szczyciła się tytułem jednej z najzdolniejszych uczennic w szkole. Tak przynajmniej uważał profesor Slughorn. Dodatkowo w tym roku miała zostać prefektem Gryffindoru. Bardzo obawiała się, że sobie nie poradzi, ale cieszyła ją jedna myśl: teraz będzie mogła dawać Huncwotom szlabany do woli. Uśmiechnęła się sama do siebie. Z powodu zostania prefektem, od razu po uczcie w Wielkiej Sali jej obowiązkiem było odprowadzenie pierwszorocznych do ich dormitorium i opowiedzenie im o zamku. Powiedzmy, że miała być ich przewodnikiem.
- Lily, kochanie, chodź już do samochodu, pojedziemy na ten dworzec – usłyszała głos mamy.
- Dobrze mamo, już idę – próbowała sama zaciągnąć kufer do auta, ale jej ojciec był na tyle dobry, że jej pomógł. – Dzięki tato.
- Nie ma za co Lily – uśmiechnął się, a ona odwzajemniła gest – chodź już, bo się spóźnimy.
Rudowłosa posłusznie wsiadła do pojazdu i zatrzasnęła drzwi.
- Pisz do nas czasem słoneczko, dobrze – zapytała mama patrząc w zielone oczy swojej córki odbijające się w lusterku.
- Oczywiście mamo – uśmiechnęła się promiennie - Wiesz dobrze, że zawsze piszę.

***
James Potter stał na peronie 9 3/4  uśmiechnięty od ucha do ucha. Zobaczył bowiem swojego najlepszego kumpla – Syriusza Blacka – który wykłócał się ze swoją matką o jakieś pierdoły. Ruszył w ich stronę pewnym krokiem, godnym najlepszego szukającego w Hogwarcie. Tak, miał o sobie bardzo wysokie mniemanie. Zmierzwił sobie włosy – to był jego nieodłączny nałóg, który bardzo wkurzał Evans. Wzdychała i przewracała oczami zawsze gdy to robił – zaśmiał się pod nosem na wspomnienie jej czerwonej twarzy gdy była na niego zła. Spojrzał na zegarek. 10.48. Jeszcze dwanaście minut do odjazdu pociągu. Oparł się plecami o ścianę kilka metrów od Syriusza. Czekał aż go zauważy, ale chłopak był bardzo zajęty kłótnią ze swoją matką.

***
Syriusz niósł ciężki kufer wypatrując na peronie swoich przyjaciół. Kiedy zobaczył czarną zmierzwioną czuprynę uśmiechnął się sam do siebie. Potter stał do niego tyłem i również wypatrywał przyjaciół. Black już miał iść się przywitać z Jamesem, gdy jego ukochana matka musiała go akurat dogonić.
- Syriuszu! – zaskrzeczała mu nad uchem.
-Co? – burknął.
- Zachowuj się! – warknęła rozglądając się po ludziach. Chciała mieć pewność, że nikt nie słyszał jej głupiego, pyskatego syna. – Twój młodszy brat już zachowuje się lepiej od Ciebie! Przynosisz wstyd rodowi Blacków! – wydarła się
- Nie wyskakuj mi znowu z Regulusem… - westchnął
- Przestań Syriuszu! – syknęła równocześnie uśmiechając się i machając Regulusowi, który siedział już w pociągu.
- Eh, mamo… - jęknął – idę już. Pa – powiedział oschle i odwrócił się.
Za nim stał oparty o ścianę James.
- Nagadałeś się już ze swoją mamcią? – zapytał z szerokim uśmiechem.
- Spadaj Potter! – zawołał naśladując głos i minę rudowłosej Evans.
Roześmieli się oboje.
- Chodź do pociągu – James chwycił swój kufer i za chwilę oboje żegnali się z panią Potter.

***
Remus siedział już w pociągu czekając na przyjaciół. Specjalnie przyjechał pół godziny wcześniej, aby zająć im przedział. Pożegnał się już z rodzicami, którzy niestety musieli iść do pracy. Nagle usłyszał ciche pukanie w szybę. Odwrócił się i zobaczył szeroko uśmiechnięte Chloe i Camillę. Ta ostatnia pukała w szybę. Uśmiechnął się na ich widok. Bardzo dawno nie widział swoich przyjaciół. Dziewczyny zdecydowanie wyładniały. Blond włosy Camilli, które sięgały jej aż po pas nie kręciły się już jak kiedyś, były proste. Chloe zrobiła się o wiele wyższa, teraz przewyższała wzrostem Camillę, a jeszcze przed wakacjami były tego samego wzrostu. Za dziewczynami Remus zobaczył skradających się Jamesa i Syriusza – jego najlepszych kumpli. Potter położył palec na ustach, a Remus domyślił się, co to oznacza, więc dalej szczerzył się do dziewczyn. Nagle Syriusz zaczął łaskotać Chloe, a James Camillę, a dziewczyny wręcz tarzały się ze śmiechu. Remus nie słyszał co mówiły, ale po układzie ust Camilli i Chloe odczytywał mniej więcej: Przestańcie! Poddajemy się!

***
Kiedy chłopcy przestali już łaskotać mnie i Chloe, rzuciłyśmy im się na szyję, bo nie widziałyśmy ich od dwóch miesięcy. Potem udaliśmy się do pociągu do Remusa. Kiedy weszliśmy pierwsza rzuciłam mu się na szyję. Tak strasznie mi go brakowało… chyba najbardziej z nich wszystkich.
- Cami, używałaś prostownicy? – Tym razem Syriusz zaczął mnie łaskotać. – Przyznaj się!
- Aaaaa! Syriusz przestań! – krzyczałam.
- Poproszę o informację! – nadal mnie łaskotał
- Dobra, już dobra. Może raz czy dwa…
- No i to rozumiem – przestał śmiejąc się
- Remi wyrosłeś! – zwróciłam się do Remusa, po czym stanęłam obok niego. Sięgałam mu zaledwie do ramion. Jestem niestety bardzo niską osobą. – Zobaczcie, jak te dzieci szybko rosną!
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.

***
Chloe przyglądała się z uśmiechem całej sytuacji. Opadła na siedzenia w pociągu między Camillą a Remusem. Drzwi przedziału otworzyły się i wpadła do niego rudowłosa osóbka.
- Cami! Chloe! – wykrzyknęła i zamknęła przyjaciółki w uścisku. – jak dobrze was widzieć.
- A ze mną się nie przywitasz Liluś? – Potter oparł się o framugę drzwi i spojrzał z góry na rudą.
- NIE MÓW DO MNIE LILUŚ! – wrzasnęła
- Spokojnie Evans, jestem tu – próbował ją przytulić, ale się wyrwała.
- Syriusz, Remus jak dobrze was widzieć! – stanęła przed chłopakami i ich przytuliła, co wyraźnie spodobało się Blackowi.

***
Dorcas wpadła do przedziału i chciało jej się płakać na widok przyjaciół. Tak dawno ich nie widziała… Tęskniła nawet za Blackiem, którego otwarcie nienawidziła, ale on nic sobie z tego nie robił i traktował ją jak kolejną jego fankę, która się za nim ugania po całym Hogwarcie.
- Lily, Chloe, Cami! Tak tęskniłam! – wtuliła się w przyjaciółki, a potem przytuliła każdego chłopaka prócz Syriusza.
- Ej, piękna, a ja to co? – zapytał rozwalając się na siedzeniu.
Odchrząknęła.
- Przepraszam, mógłbyś się przesunąć, chcę usiąść – powiedziała patrząc na niego z pogardą.
- Nie mógłbym, dopóki mnie właściwie nie przywitasz – wyszczerzył się
- Nie szantażuj mnie. – przewróciła oczami - Daj mi spokój chociaż w pierwszy dzień szkoły.
- Niestety, taka opcja nie jest możliwa – wstał i przytulił ją tak, że nie mogła się wydostać
- BLACK!!! – wrzasnęła prawie się przewracając pod ciężarem chłopaka.
- Tak? – zapytał udając zdziwienie.
- ODWAL SIĘ!
- Przepraszam, chyba się przesłyszałem
- Chętnie powtórzę
-Zamieniam słuch
- ODWAL SIĘ BLACK BO TWOJA TWARZ PRZESTANIE BYĆ TAKA ŁADNA! – wrzasnęła mu do ucha
- Uważasz, że moja twarz jest ładna? – szepnął, tak by tylko ona słyszała.
- Najpiękniejsza – odpowiedziała sarkastycznie.

***
Peter wszedł do przedziału, w którym siedzieli jego przyjaciele. Nie bardzo kogoś to obeszło. Tylko Lily się z nim przywitała naprawdę. Reszta tylko rzuciła krótkie "cześć". Trochę go to zasmuciło, ale nie na długo, bo wyciągnął z torby swoje ulubione mugolskie cukierki.

***
Severus wypatrywał rudej główki Lily Evans. Wszedł do pociągu, a to co zobaczył… Jego jedyna Lily siedziała w przedziale z tym idiotą Potterem i resztą. Złość się w nim gotowała, ale postanowił nic nie robić, bo pewnie Lily będzie za niego wstyd… ruszył wąskim korytarzem do przedziału, w którym siedzieli jacyś Ślizgoni…

***
Dziękuję wam bardzo za przeczytanie i zachęcam do komentowania
Pozdrawiam
Bella <3 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz